Kraków jest czymś więcej niż zwykłym miastem. Od tysiąca lat dźwiga na kamiennych barkach majestat dawnej stolicy państwa, dumę siedziby książąt i królów, chwalę najważniejszego ośrodka kultury, sztuki i nauki. Przez wieki ze stoickim spokojem godził tradycję z nowoczesnością, pospolitość z awangardą i sacrum z profanum. Odwiedzających Kraków najbardziej pociąga jego stara i przebogata tradycja, wspaniale zabytki, światowy poziom najróżniejszych imprez kulturalnych. Dzięki fascynującym krakowskim „klimatom”, u progu XXI w., w środkowej Europie można zasmakować mroku średniowiecza, optymizmu renesansu, grozy kontrreformacji czy szaleństwa modernizmu.
Kraków potrafi być miastem smutnym, wręcz depresyjnym, sprzyjającym dekadenckim nastrojom egzystencjalnego niepokoju. Ale równie dobrze można się w nim hucznie zabawić, rzucając się w wir szaleństwa i zapomnienia. Okazje zdarzają się ku temu często, bo w żadnym innym mieście nie ma tak wspaniałych i tak wielu knajp i tylu chętnych do rozmowy nieraz całkiem obcych ludzi. W krakowskich barach – Pod Jemiołą czy w Rentgenie — ma się jedyną w swoim rodzaju okazję porozmawiać z Finem o połowie łososi albo podyskutować z poetą o nienapisanych wierszach. Tylko w Krakowie można pić piwo z aktorem Starego Teatru albo wymienić grzeczności z Dymną czy Wajdą/Tylko na krakowskich Plantach ubogie starsze panie zażywają odpoczynku z takim dostojeństwem, jakby miały w posiadaniu całą kamienicę.
Krakowska ulica jest barwna jak pawie pióro i wyrozumiała dla tego, co przynoszą jej kolejne wieki. Na tle muru, pamiętającego wójta Alberta, rozlepiony plakat reklamuje najnowsze cudo elektroniki lub damską bieliznę.
Krakowska ulica obija się pomiędzy sacrum a profanum, bo obok kościołów z wiernymi, oczekującymi kolejnego cudu, przemykają chwiejnym krokiem pijaczkowie, by w końcu lec w pobliskiej bramie. Krakowskie zaułki potrafią być już Europą i świecić taflami wielkich szyb wystawowych, za którymi pełno wszystkiego, od ciuchów Pierre Cardina po toyoty. Na krakowskiej ulicy nadal siedzą rumuńskie dzieci, grają rosyjscy muzycy, fotografują japońscy turyści i przewija się milionowy, wielobarwny tłum.
Kraków zawsze darzono szacunkiem, ale gród ten potrafił być też pijany, śmieszny, szpanerski i autoironiczny. Tak jak człowiek, który żyje pełnią życia. Patrzono na niego przez pryzmat Wawelu albo kościoła na Skałce, a w ich cieniu kryły się podwórka, zaułki i żydowski Kazimierz. W dzieje tego miasta wpisali się wspaniali Polacy, zagraniczni artyści, wybitni naukowcy i działacze: Ale wielką rolę odegrali także dziwacy, gorszyciele, skandaliści i tysiące szarych ludzi: Kraków był zawsze wyjątkowy, ale dziś jeszcze zyski na atrakcyjności. Wyzwolił się z szarzyzny socrealizmu i przywdział elegancki uniform europejskiego miasta. Jest rasowy, okazały, bogaty we wspaniałe zabytki i ma coraz mocniejszą pozycję wśród światowych ośrodków kulturotwórczych. Do tego potrafi być radosny, romantyczny i wzruszający.
Kraków jest miastem niezwykłym i trudno spotkać człowieka, który nie poddałby się jego urokowi. Znam takich, co kochają i czczą Kraków, takich, którzy go nienawidzą lub się boją. Znam takich, którzy rzucili wszystko dla Krakowa i woleli skończyć marnie niż go opuścić.
Niemal na naszych oczach dokonuje się wielkie dzieło odnawiania starego Krakowa. Kamienice, podwórka, grobowce odzyskują dawną świetność. Miliony złotych, tysiące ludzi, setki godzin pracy, dziesiątki firm – oto koszty przywrócenia staremu miastu urody. Odnowieniem elewacji zamku królewskiego na Wawelu oraz renowacją wystroju komnat l pietra zajęła się Firma Konserwatorska Piotra Białko.
Opis prac nad elewacją to skrzyżowanie powieści detektywistycznej z opisem wynalezienia szczepionki przeciwko gruźlicy: śledzenie starych planów, poznawanie dawnych technik murarskich, badania laboratoryjne, dobór materiałów, synchronizacja działań, weryfikacja aranżacji, oczekiwanie na efekt.
Codziennie odnawia się jakiś obiekt To konserwatorzy przywracają Kraków chłonnym piękna i harmonii oczom „homo turistikus”.